Czy ktoś zauważył, że tak jakby winę za ich śmierć ponosi pilot samolotu zrzutowego?
W sensie, głównie wnioskuję przez przedstawioną jego niekompetencje.
Nie wiem jak było w rzeczywistości, ale bardzo wyraźnie to widać w filmie i byłam ciekawa czy ktoś jeszcze to spostrzegł.
Ja ogólnie odniosłem wrażenie jakby kapitan nie wiedział co robić, nawet była scena jak rozmawiali i pytali jaki jest plan. Kapitan czy tam szef stał na tej skale, a potem z jakiegoś powodu poszli do tamtych budynków, no ale nie zdążyli nic zrobić. Samolot ich nie widział, a z tego co słyszeliśmy to były zakłócenia radiowe i po prostu się nie usłyszeli.
A jeszcze był ten moment kiedy pilot zrzucił wodę na ich przeciwogień. Nwm może młody był, może stres go zjadł, kto wie.
"Kierownicy załóg nawoływali Marsha i jego ludzi przez radio. Na próżno. Piloci samolotów próbowali zrobić zrzut wody na ich pozycję, ale nie udało się to z powodu gęstego dymu i słabej widoczności. Do odnalezienia zaginionych Hotshotsów została wyznaczona załoga helikoptera z medykiem na pokładzie. Gdy front pożaru przesunął się dalej na południe, załodze udało się dostrzec to miejsce. Ratownik zastał kompletnie wypalony wąwóz, spalony porozrzucany sprzęt i kilkanaście zniszczonych osłon przeciwogniowych. Przez radio potwierdził smutną wiadomość o dziewiętnastu ofiarach."
Winę za ich śmierć ponosi niestety przede wszystkim ich dowódca Marshall. Owszem nie mógł się spodziewać, że warunki pogodowe znów się zmienią i ogień pójdzie na nich w tym kanionie jednak schodząc do niego pozwolił na to że spuścił go z oczu. Gdyby jeden z nich został jako obserwator na tym wzgórzu z którego wyruszyli. Zdołał by ich ostrzec wcześniej i wszyscy by przeżyli.
To olbrzymia tragedia, która na zawsze się zapiszę w historii USA