Dokładnie. Jeden z moich ulubionych. Świetne role Karen Allen i Jeffa Bridgesa. Bdb Muzyka. Scena z sarną - piękna. Także zakończenie - ech.... szkoda gadać - tak robi się smutno.

Film jest cudowny, a ludzie którym go polecam mówią ze to beznadziejne i naiwne:( Ale naiwność jest w tym filmie najpiękniejsza. Ja nawet do dzisiaj urzywam tekstów z tego filmu, np. ,poszukajmy stacji jedzeniowej,;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie

Popieram wspaniały ciepły film... scena z sarną wymiata ma klimat lubię do niego wracac co jakiś czas

Przyjemny film, z wieloma starymi przebojami, których słucham z sentymentem (piosenki Everly Brothers, Rolling Stones'ów, Franka Sinatry), choć zakończenie trochę skopane i zbyt niejasne. Nie wiadomo, co właściwie przyszłe dziecko będzie miało zrobić z tą kulką ("Scott" używał tych kulek do różnych celów). Nie wiadomo, dlaczego "Scott" miałby umrzeć w razie pozostania na Ziemi, i dlaczego Jenny miałaby umrzeć, gdyby zabrał ją ze sobą - czy warunki atmosferyczne i życiowe są nieodpowiednie, czy coś innego - bo jakoś przez trzy dni można przebywać na Ziemi bez szkody. Dlaczego akurat tyle? Nie było tam poruszanych żadnych kwestii naukowych czy nawet pseudonaukowych mających uzasadnić takie a nie inne prawidła - była jedynie wzmianka o utworzeniu całego organizmu z jednej - martwej! - komórki (włos składa się z komórek martwych, bo nieunerwionych), ale o sposobie nic nie było. Generalnie przez ten cały rażący brak wyjaśnień i dopowiedzeń film wydaje się być naiwny, raczej kosmiczną baśnią (space fantasy) niż s-f. Jest też po części romansem, co zauważył autor tej strony, ale o czym nie wspomniał autor opisy w gazecie telewizyjnej. W każdym razie to nie typowe s-f, tylko mieszanina gatunków, z czego s-f nie ma tak wiele jak w mnóstwie innych filmów klasyfikowanych do tego gatunku.